Tatry Wysokie,
16.09.2012
Standardowa
procedura wyjazdu: 3:30 – wyjazd; 4:00 – Pewel; 6:00 – Zakopane; 7:30 - Hala
Gąsienicowa (śniadanie); 9:00 – pod Zachodnią Zadniego Kościelca jak dwa głupie
.uje szukamy drogi:
-
To tu?
-
Nie, to tam!
-
Gdzie?
-
No, tu!
-
C.uj, chyba tu... – szpeimy się.
W międzyczasie przechodzi jakiś łojant.
-
Przepraszam, nie wiesz gdzie startuje Patrzykont?
-
No... tam. Tu na pewno nie.
-
Aha.
Pierwsze schody za dwa prowadzi
Grzech. Po chwili za winklem dopada go rozpacz:
-
Tu są wszędzie jakieś haki! I co dalej?
-
Wykorzystaj najlepiej wszystkie!
Montuje stanowisko i mnie ściąga.
Pierwszy wyciąg kończę
ja. Nie zdążyłem się rozpędzić żeberkiem, a tu trzeba było robić kolejne
stanowisko. Myślę, że przy rozdzieleniu żył spokojnie można pociągnąć ten
wyciąg na raz. Zastanawiająca jest również rozbieżność pomiędzy różnym
schematami wyceniającymi końcówkę wyciągu raz jako IV, a innym razem jako V. O
so chodzi?
Drugi (tym
razem pełny) wyciąg prowadzi Grzech. Trawa – skała – trawa – płyta i ładne
zacięcie za III. Poszło dość sprawnie.
Trzeci wyciąg
należy do mnie.
Moim zdaniem najładniejszy z całej drogi. Najpierw wyjście z
zacięcia i trawers do krótkiej rysy. Następnie przejście przez jeden próg i
kolejne żeberko. W tym miejscu jest bardzo ładne eksponowane wywinięcie do
rysy. Jeszcze kilka metrów rysą i montuje trzecie stanowisko. Ściągam Grzecha,
a on ładuje dalej najpierw jedną, a następnie kolejną rysą poprzedzoną małą
płytą. Całość kończymy po 2,5 godzinach.
Próbuję jeszcze Grzecha wyciągnąć na
Stanisławskiego, ale niestety nie chce robić tej drogi po raz drugi. Proponuję
zatem mroczną drogę Gnojka, którą jeszcze nigdy nie udało się nam przejść.
Grzech przełyka ślinę i patrzy błagalnym wzrokiem na mnie: „tylko nie ona!!!”.
W końcu po odnalezieniu problematycznej linii drogi startujemy. Suchość w
gardle i ciepło w majtach nie pomagają mi podczas prowadzenia pierwszego
wyciągu. Robi się całkiem poważnie. Siekam przelot za przelotem z niecierpliwością wypatrując stanowiska.
Poszczególne sentencję ruchów, szpagaty i przejścia w okapach śnią mi się do
dzisiaj.
Uff, udało się... Ściągam Grzecha, który rąk używa wyłącznie do
demontażu założonych przeze mnie 15 przelotów. O so chodzi?
Kolejny wyciąg
prowadzi Grzech. Finiszując na szczycie Kościelca zbiera brawa od widzów i
otwiera bankiet.
Danie główne: świstak i cola...
Foty Grzecha, a film poniżej....
Fajne foty! :D
OdpowiedzUsuńA jak jest z asekuracją na Patrzykoncie?
pzdr
Witam...
OdpowiedzUsuńMożliwości do asekuracji spore. Kilka razy siadły kości, ale częściej camy. Na stanowiskach (i nie tylko) są haki i czasami spity. Luz.