17.12.2011, Tatry
Zachodnie
DŁUGOŚĆ: 900 m
DENIWELACJA: 142 m (-108, +34)
WYSOKOŚĆ OTWORU: ok. 1393 m n.p.m.
POŁOŻENIE OTWORU: Dolina Miętusia, Mała
Świstówka
OPIS JASKINI: Otwór jaskini o wymiarach
5x2 m przedzielony jest filarem skalnym. Z otworu systemem ciasnych
korytarzyków dostajemy się po kilkudziesięciu metrach do niewielkich prożków. W
lewo odchodzi ciasna Mylna Rura wpadająca do ciągu głównego w Sali
Matki Boskiej. Ciąg główny prowadzi do niej przez kilka niewielkich
prożków. Ze stropu Sali Matki Boskiej prowadzi w górę 34 m komin nie
zaznaczony na planie. Sala ta jest systemem opadających progów o łącznej
deniwelacji 12 m. Dalej ciąg główny łagodnie opada kilka razy gwałtownie
zakręcając. W lewo odgałęzia się ciąg studni o łącznej głębokości ok. 30 m.
Dalej korytarz wznosi się nieco i doprowadza do niewielkiego progu, a potem
znowu opada. Dochodzimy do Rury. W jej stropie widoczne są wymyte przez
wodę belemnity. Wchodzimy Rurą w górę. Po kilkunastu metrach główny ciąg
rozwidla się. Prawa odnoga prowadzi poziomo na zachód, aż do zamulenia
zamykającego dalszą drogę. Lewa natomiast opada Studnią nad Syfonami o
głębokości 10 m do błotnego syfoniku. Ten i kolejny Syfon Paszczaka
pokonać można na bezdechu. Dalej korytarz opada dwoma pochylniami do trzeciego
syfoniku Salome. Za nim Kruchy Korytarzyk prowadzi nad studnię.
Tu ciąg opada i rozgałęzia się. Obie odnogi kończą się zawaliskiem. Końcowe
zawalisko pod II Studnią leży zaledwie 30 metrów nad partiami
zawaliskowymi w Jaskini Miętusiej, której Miętusia Wyżnia kiedyś była częścią.
Żródło: www.sktj.pl
żródło: www.kktj.pl
Po przyśpieszonym okresie rekonwalescencji lewego
kikuta nadszedł czas na testing w akcji. Po dwóch opuszczonych wyjazdach
kursowych w Tatry postanawiam kolejnego nie odpuścić. Pewne wątpliwości
nadeszły wraz z perspektywą zrobienia tego na sucho. Na szczęście zostały one
natychmiast rozdmuchane dwoma argumentami: pogodą (miało sypać), oraz
możliwością zmoczenia dupy w kilku syfonach. Wiadomo: „Jest mrok – jest
rześko!!!”
Z Bielska
wyjeżdżamy dość późno, bo po godzinie 6 w składzie: Tomek, Agnieszka, Zocha,
Piotr. Po wejściu do samochodu burzę sielankę drzemania i zaczynamy głupio
gadać. Po drodze zmuszony jestem przez pozostałą część ekipy do wypicia kawy...
co skutkuje spóźnieniem się na zbiórkę u wylotu Doliny Kościeliskiej. Czekają
na nas: Patrycja, Jacek, Marcin, Honka, Filip, Adam, Michał and Piotr, a także
Grupa Podgrzewaczy Jedzenia Klubu Taternictwa Jaskiniowego w Bielsku-Białej w
składzie: Frytka & Marcin. Kierownikiem wyjazdu jest Tomek. Drugim nie
przemęczającym się instruktorem jest Jurek.
W tak stricte
wycieczkowym składzie ruszamy w stronę nory. Śnieżek prószy, temperatura ujemna
w normie, robi się rześko, idzie się żwawo. Wraz z nabieraniem wysokości
przybywa śniegu i ubywa ubrań. Wchodzimy do żlebu. Tomek zastępuje Tomka w
torowaniu. Pierdo...my się z kosówką i w kosówce. Wreszcie podchodzimy pod
dziuplę. Ze względów taktyczno-prozaiczno-logistycznych zostajemy podzieleni na
dwie grupy. Pierwsza grupa, do której zostałem oficjalnie przydzielony przez
jej przewodniczącego Jurka do której zaliczono również: Tomka, Agnieszkę,
Patrycję, Jacka i Marcina, a wsparta Grupą Podgrzewaczy uderza do Wyżniej
Miętusiej. Pozostali zwiedzają inną, dość okazałą grotonorę.
Po oszpejeniu
się ruszamy. Najpierw systemem dość ciasnych korytarzy.
Gdzieniegdzie trzeba
się schylić, przyklęknąć, poczołgać się, a czasami przecisnąć przez jakiś
zacisk.
Tarcie ogromne – wszystko na sucho. Znalazł się również malutki zjazd w
Sali Matki Boskiej.
Następnie znowu czołganko....
Niedługo po tym Frytka i Marcin
(Sekcja Podgrzewaczy Jedzenia KTJBB) odłączają się od grupy, aby zaporęczować zjazd na Suche Dno.
Reszta w Rurze
podąża dalej. Dochodzimy do Studni nad Syfonami. Tutaj czeka nas jakieś 10
metrów zjazdu – poręczuje Tomek. Po czym dochodzimy do głównej atrakcji
dzisiejszego dnia, czyli Błotnego Syfonu. Zastajemy dość wysoki stan wody. Na
szczęście na miejscu jest butelka i wiadro do lewarowania. Oczywiście można ów
syfonik przejść na bezdechu, ale podobno jest to nie polecany sposób przejścia.
Tak więc postanawiamy wybrać wodę. Praca grupowa wre! Po uzyskaniu głębokości
kałuży, postanawiamy się prześlizgąć. Całe szczęście na mokro i bez
zabezpieczenia. Zacisk dość ciasny. Uczucie wody wlewającej się do gaci –
bezcenne.
Wszyscy grzecznie moczymy dupska. Po kąpieli czeka nas 5-metrowy
zjazd i kolejna przeszkoda – Syfon Paszczaka. Niestety zastajemy w nim bardzo
wysoki stan wody. Rozochocony poprzednia gimnastyką na mokro próbuję chociaż
zerknąć w głąb. Widać jedynie prześwit około 5-10cm. Odpuszczamy lewarowanie
wody ze względów czasowo-organizacyjnych (druga grupa już w tym czasie weszła
do jaskini na Suche Dno). Powoli zaczynamy wycof. W oddali słychać nawoływanie:
„Bierzesz wór i zapierd...asz!!! Rozśpiewaną grupę turystów spotykamy przy
zlotowej studni.
My zahaczamy o dno, a druga grupa moczy się w błocie. Przy
zjeździe zrzucam tradycyjnie kamień wielkości pięści. Na szczęście Tomasz
zdążył się schować za wantę. Po wyjściu z jaskini zerkamy również do tej
drugiej grotonory, jak się okazało dość pokaźnej. Miejsce idealne do przebrania
mokrych ciuchów oraz wypicia ciepłej herbaty.
Sama jaskinia
wydaje się być dość ciekawa przede wszystkim ze względu na trzy syfony. Biorąc
pod uwagę rozwiązania logistyczne podczas ich przejścia przy wysokim stanie wody,
jaskinia godna polecenia dla lekko szalonych ;) i na pewno jeszcze ją odwiedzę.
Z pozdrowieniami dla części szalonych kursantów SBB 2011...
Z pozdrowieniami dla części szalonych kursantów SBB 2011...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz