sobota, 3 marca 2012

Poczesało...


Tatry Wysokie, 23.02.2012




Prognoza pogody na czwartek nas nie rozpieszczała. 70-80km/h wiatru, temperatura niewiele poniżej zera oraz dalsze spore zagrożenie lawinowe nie zachęcały do wyjścia ze schronu. Plan zmieniał się z każdą godziną. Nadchodzące załamanie pogody nie wróżyło nic dobrego. 






Wychodzimy dość wcześnie, bo o 6:30. Tym razem z buta, gdyż większość podejścia zostało przedeptane przez kursy zimowej turystyki. Widoczność znośna, ale wiatr odbiera ochotę do skakania po ścianie zwłaszcza, że co chwilę schodzą dość spore pyłówki. Wiatr tnie w ryj niemiłosiernie. Schodząc ze szlaku wpadamy po pas w śniegu. Niestety pod ścianę  Prawego Żebra już trzeba torować. Głównie torują Marcin z Tomkiem. Co jakiś czas również włączam się na miarę swoich sił. Czuję ogromne zmęczenie po wczorajszej drodze. Podchodzimy pod żeberko i budujemy platformę. Szpeimy się. 



Dzisiaj prowadzi Tomek. Próbujemy najpierw wariantem letnim. Tomek przechodzi pierwszy wyciąg nie zakładając żadnego przelotu. Najpierw sprząta w kominku, następnie sporym trawersem w prawo do stanowiska. Ze względu na kiepskie warunki, zmieniamy plan i próbujemy wbić się w wariant zimowy. Najpierw Marcin próbuje przejść pod ten wariant zgodnie z tym jak startuje droga. Schodząc na drugą stronę wpada do śniegu po szyję. Wybieramy wariant środkowy dość łatwym II terenem. Zakłada stan i nas ściąga. Kolejny czwórkowy wyciąg prowadzi już Tomek: kominek, następnie przewinięcie w zacięciu i odbija w prawo. Próbuje założyć stanowisko – brakuje mu liny.  Podchodzimy zatem jakieś 10 metrów z Marcinem. Przechodząc owy wyciąg nieco się miotam z tym przewinięciem, ale daję radę. Strasznie przeszkadza mi plecak. Dochodzimy do Tomka – Marcin przenosi nieco wyżej stana. Kolejny wyciąg również czesze beret. Kominek – trawers i wprost na przełączkę. Tomasz oszczędza przeloty wg swojej zasady: „im mniej zakładam przelotów, tym mniej się męczę i wkurwiam”. Mimo wszystko trochę mu schodzi na tym wyciągu.









Wiatr ciągle ściąga spore ilości sypkiego śniegu ze ściany. Jest siwo. Śnieg dostaje się wszędzie potęgując uczucie zimna. Wychodzimy na przełączkę, gdzie pozostają nam jeszcze dwa wyciągi terenu za I-II. Prowadzenie przejmuje Marcin. Przez 50 metrów biegnie tak, że nie nadążam z wydawaniem luzu. Podczas kolejnego wyciągu sytuacja się powtarza. Dochodzimy do stanowisk zjazdowych. 5 zjazdów i jesteśmy pod żebrem.  Następnie piękny dupozjazd do samego szlaku.

Droga jak na zimowe warunki była znacznie poważniejsza niż to przewidywałem. Być może na moją subiektywną ocenę miały wpływ zmęczenie z dnia poprzedniego oraz bardzo kiepskie warunki śniegowe, a przede wszystkim spory wiatr. Mimo wszystko droga godna polecenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz