niedziela, 12 maja 2013

Klin



Tatry Zachodnie, 11.05,2013




Przez cały tydzień planowałem Ostry prosto w górę, tymczasem było również ostro, aczkolwiek w dół. Wyjazd z Bielska o 5:00 w składzie razem z Rafałem. Przez Dolinę Małej Łąki na Przysłop Miętusi w 30min (normalnie idzie się godzinę). Następnie w stronę Kobylarzowego Żlebu z krótkim postojem przy wodopoju. 



Potem na żywca na Czerwony Grzbiet terenem za II poprzetykanym trawkami w sporej ok 150 metrowej ekspozycji. W jednym miejscu mnie przytyka. Na szczęście Rafał w plecaku ma 10m statyka. Krótki popas przy otworze.




Rafał odśnieża dość ciasny otwór do pierwszego pionowego zacisku. Podaję mu szpej i wór z depozytem, a następnie zaczynam zabawę. Wejście dość ciasne, pochylnią. 

 


Dochodzę do pierwszego pionowego zacisku, który udaje mi się pokonać dość łatwo. Podchodzimy pod zacisk nr 2. Tym razem jest on poziomy i skręca w lewo. Żeby go przejść należy stanąć na głowie i wsunąć się na prawym boku. Po czym łagodnie wpełznąć i skręcić w lewo. Żeby było łatwiej w miejscu gdzie nogi mają iść tam gdzie głowa, a głowa gdzie nogi nie ma miejsca na zmianę pozycji, gdyż nadal jest tu sporo śniegu. Obserwując jak przechodzi to Rafał myślę sobie: "kuuuu... nigdy w życiu!". No i obracam się. Staję na głowie i wpełzam.Uczucie dość dziwne, gdyż nie do końca jestem przekonany, że się zmieszczę.  Robi się na prawdę ciasno. Gdybym w takiej pozycji się zaklinował było by ciężko cofnąć się nogami do góry. Nie ma wyjścia - muszę przejść.... Przechodzę. 
Następnie podchodzimy pod pierwszą 10-metrową studnię. Wejście w zjazd też niczego sobie. Sypią mi się kuuu i chuu z rękawa... aż wchodzę w zjazd. Zjeżdżamy do podłużnej salki z około 15-18metrowym kominem. Przechodzimy pod kolejny 10 metrowy zjazd, który rozpoczyna się wejściem kwadratowym okienkiem. Wygląda na mały, ale podobno, jak twierdził Rafał, najgorsze już za mną. Rafał zjeżdża, a ja pilnie go obserwuję. 

 


Wygląda prosto. Wchodzę... Stopy przeszły, kolana też, tyłek wchodzi, ale robi się ciasno. Jedną ręką kontroluje rolkę przy ciele, drugą zostawiam nad głową. Wciskam się centymetr po centymetrze.... i... klinuję się. Nogi dyndają po drugiej stronie, tyłek na końcu kominka może i by przeszedł, czego nie mogę powiedzieć o barkach. Ni chu-chu. Nie pomogły ni kuuuu... ni chuuuu... prawa ręka zaklinowana wzdłuż ciała, lewa nad głową, a nóżki dyndają w powietrzu, ale co mi po nich. Nie da rady... Wracam... No nieee... w drugą stronę też ani rusz... Nie ma się czym wypchnąć na nogach bo wiszą w powietrzu, podciągnąć też na jednej wolnej ręce nie mogę bo mam ją za głową. Daję sobie kilka minut na przemyślenie sytuacji i złapanie oddechu. Próbuję jeszcze raz. Udaje mi się zaprzeć kolanem i uwolnić prawą lewą rękę zza głowy, po czym puszczam linę i lewą lekko się wypycham. Takim sposobem udaje mi się wyjść...Chwila odpoczynku na przemyślenie sytuacji... No nie!!!! Przecież ja muszę przez to przejść... Nie wygląda to, aż tak źle!!! - wmawiam sobie. Poprzednie zaciski wyglądały na bardziej ciasne. Próbuję raz jeszcze - powtórka z rozrywki i klinu. Klinuję się w ten sam sposób. Nie ma mowy. Tyłek przechodzi, w barkach się klinuję. Rezygnujemy, a szkoda bo druga część głównego ciągu jest już o wiele obszerniejsza, a największą ochotę miałem na prawie 50-metrową studnię, którą mieliśmy pomierzyć.. Wrrrr....
Cofamy się do podłużnej salki. Komin klasycznie penetruje Rafał. Po czym grzecznie w drodze powrotnej przechodzę zacisk najpierw poziomy, a następnie pionowy. Wchodzimy z nory, a tu piękna pogoda. Grzejemy się w słonku, a następnie suniemy w stronę Kobylarza.

Podsumowując, jaskinia zacna, aczkolwiek pierwsza połowa dość ciasna. Szkoda tylko, że nie udało mi się spenetrować głównego ciągu, ale jeszcze tam wrócę. Pierwszy klin zaliczony! Więcej szczegółów na temat niniejszej nory w publikacjach eksploratorów pod koniec roku.


No i film....









9 komentarzy:

  1. jakie hakowo, w pełni klasycznie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic tam nie przychachmęciłeś byku? ;) No doooobra klasycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ładna dziura, gratuluję pierwszego klina :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po małej przebudowie jeszcze tam wrócę !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. kurde, balem sie zawisnac na tych hakach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawisnąć, a polecieć?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecież słyszałeś jak głucho wchodziły przy wbijaniu :)Pierwszy siadł tylko dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadza się. Musisz pamiętać, aby brać zawsze dwa razy więcej haków niż potrzebujesz. Tak już jest że przynajmniej co drugi wypada z ręki :D

    OdpowiedzUsuń
  9. tak już jest jak się próbuje dużą V wbić do mikroszczeliny

    OdpowiedzUsuń