środa, 19 września 2012

Patrzy-gnojek


Tatry Wysokie, 16.09.2012


Standardowa procedura wyjazdu: 3:30 – wyjazd; 4:00 – Pewel; 6:00 – Zakopane; 7:30 - Hala  Gąsienicowa (śniadanie); 9:00 – pod Zachodnią Zadniego Kościelca jak dwa głupie .uje szukamy drogi:
-         To tu?
-         Nie, to tam!
-         Gdzie?
-         No, tu!
-         C.uj, chyba tu... – szpeimy się.
W międzyczasie przechodzi jakiś łojant.
-         Przepraszam, nie wiesz gdzie startuje Patrzykont?
-         No... tam. Tu na pewno nie.
-         Aha.

Pierwsze schody za dwa prowadzi Grzech. Po chwili za winklem dopada go rozpacz:
-         Tu są wszędzie jakieś haki! I co dalej?
-         Wykorzystaj najlepiej wszystkie!
Montuje stanowisko i mnie ściąga. 

 


Pierwszy wyciąg kończę ja. Nie zdążyłem się rozpędzić żeberkiem, a tu trzeba było robić kolejne stanowisko. Myślę, że przy rozdzieleniu żył spokojnie można pociągnąć ten wyciąg na raz. Zastanawiająca jest również rozbieżność pomiędzy różnym schematami wyceniającymi końcówkę wyciągu raz jako IV, a innym razem jako V. O so chodzi?










Drugi (tym razem pełny) wyciąg prowadzi Grzech. Trawa – skała – trawa – płyta i ładne zacięcie za III. Poszło dość sprawnie. 



Trzeci wyciąg należy do mnie. 




Moim zdaniem najładniejszy z całej drogi. Najpierw wyjście z zacięcia i trawers do krótkiej rysy. Następnie przejście przez jeden próg i kolejne żeberko. W tym miejscu jest bardzo ładne eksponowane wywinięcie do rysy. Jeszcze kilka metrów rysą i montuje trzecie stanowisko. Ściągam Grzecha, a on ładuje dalej najpierw jedną, a następnie kolejną rysą poprzedzoną małą płytą. Całość kończymy po 2,5 godzinach.

Próbuję jeszcze Grzecha wyciągnąć na Stanisławskiego, ale niestety nie chce robić tej drogi po raz drugi. Proponuję zatem mroczną drogę Gnojka, którą jeszcze nigdy nie udało się nam przejść. Grzech przełyka ślinę i patrzy błagalnym wzrokiem na mnie: „tylko nie ona!!!”. W końcu po odnalezieniu problematycznej linii drogi startujemy. Suchość w gardle i ciepło w majtach nie pomagają mi podczas prowadzenia pierwszego wyciągu. Robi się całkiem poważnie. Siekam przelot za przelotem z niecierpliwością wypatrując stanowiska. Poszczególne sentencję ruchów, szpagaty i przejścia w okapach śnią mi się do dzisiaj. 




Uff, udało się... Ściągam Grzecha, który rąk używa wyłącznie do demontażu założonych przeze mnie 15 przelotów. O so chodzi?
Kolejny wyciąg prowadzi Grzech. Finiszując na szczycie Kościelca zbiera brawa od widzów i otwiera bankiet. 




Danie główne: świstak i cola...

 

 





 Foty Grzecha, a film poniżej....






wtorek, 11 września 2012

O karuzeli...

Dolina Bolechowicka, 10.09.2012

Brama Bolechowicka



Ludzie szukają przygód, znajdują je, przeżywają i szukają kolejnych. Ta samonapędzająca się karuzela marzeń działa jak koło zamachowe. Powoduje nie oglądanie się za siebie i krążenie po coraz to szerszym kręgu, który jednocześnie staje się "ich" horyzontem. Cieszą się wiatrem, który zapiera dech w piersiach, łaskotaniem w żołądku powodującym napięcie w karku i suchością gardła spowodowaną ściśniętym gardłem. Im wyżej wyjdą, tym patrzą dalej, ale czy widzą więcej? 
W momencie, kiedy karuzela rozpoczyna swój bieg widzimy znajomych siedzących przed nami. Dobrze się słyszymy, rozmawiamy, śmiejemy się... bawimy. Nawołujemy do sąsiadów siedzących za nami. Czujemy, że wszyscy jedziemy na jednym wózku. Nabieramy prędkości, wznosimy się. Z każdą sekundą nasz wzrok zawęża się. Już nie oglądamy się za siebie, ani nasz wzrok nie wodzi za znajomymi przed nami. Coraz bardziej skupiamy się na sobie i tym, co przeżywamy. Pędzimy za kimś i przed kimś uciekamy. Nie uświadamiamy sobie, iż nigdy nikogo nie złapiemy, ani nie będziemy złapani. Liczy się wiatr, prędkość, adrenalina i to, żeby nie wypaść. Coraz mniej liczą się inni, coraz bardziej my. Coraz szybciej oddychamy i coraz silniej ściskamy własne życie w dłoni. Nie myślimy o tym, iż im wyżej się wyjdzie, tym z wyższa można spaść i, że jak to na karuzeli bywa, może zawrócić się w głowie, odbić "wczorajszą dobrą karmą"  i zwrócić resztki nabrzmiałego ego ...


Zawsze można wysiąść z karuzeli, przejść przez bramkę i cieszyć się dniem w towarzystwie bliskich, o ile nie zostali na karuzeli...


Rysa Wallischa, V-,  Brama Bolechowicka



Kominek adeptów, IV, Brama Bolechowicka
Rysa Szpila, IV+, Brama Bolechowicka








Pobliski strumyk, gł. 30cm